W sklepie sprzedali chorą rybę! Chore ryby w akwarium już na początku zakładania zbiornika. O tym nie myśli się zaczynając piękną przygodę czyli akwarystykę domową. Kolejną rzeczą jest to, że można dobrze się przygotować do założenia pierwszego akwarium ale i tak dość szybko okazuje się, że mamy ogromne braki w wiedzy. Wiedzy potrzebnej na już.
Początki choroby ryby
Nie wiem czemu ale od razu wiedziałem, że coś jest nie tak. Od razu w domu po wpuszczeniu do mojego 200 litrowego akwarium. Akwarium miało być w stylu Dark Water czyli południowo amerykańska ciemna herbata. Dlaczego wybrałem ten styl i dlaczego go porzuciłem napiszę w innym wpisie. Zresztą, te moje początki to droga wyboista ale prawdziwą wyrwę w drodze zaliczyłem przy pierwszym zarybieniu zbiornika.
Kupiłem 8 sztuk Fantoma Czarnego. Piękna, stadna i ławicowa rybka. Wiele przeczytałem artykułów i obejrzałem wiele filmików mówiących o tym, że ławicowe ryby pokazują swoją ławicowość dopiero w większej grupie. Często 8 sztuk to za mało by uaktywniło się takie zachowanie. No ale cóż. Ostrożnie podchodziłem do tematu. Świeży zbiornik (mimo odstania kilku tygodni i “kiszenia” się wody).
Wpuściłem po wstępnej aklimatyzacji te 8 fantomów i obserwowałem (zresztą odkąd kupiłem zbiornik to w sumie już mało co robię a tylko siedzę przy nim i sączę kawę). W pierwszym dniu miałem przeczucie a w drugim już pewność, że 1 ryba zachowuje się inaczej. Jakby była chora. Siedem fantomów czarnych było żwawych, ciekawskich. Pływało po całym zbiorniku i bez problemów przyjmowało pokarm. Ten jeden był jakby na uboczu. Ale to nie zwróciło mojej uwagi na początku. To było jakby dodatkowym potwierdzeniem. Jak też niemożność prawidłowego jedzenia.
Czy ryby mogą mieć problemy genetyczne?
To co od początku wzbudziło mój niepokój to trochę inny wygląd. Wiecie, przed zakupem suchego zbiornika przejrzałem setki filmików i opatrzyły mi się. Może nie znam na wyrywki prawidłowych nazw (nawet zwyczajowych nie mówiąc już o łacińskich) bo ciągle jestem początkującym akwarystą, ale tak jak każdy z nas umie rozpoznać “niezdrową” marchewkę czy jabłko tak każdy z nas przy pewnej obserwacji i zgłębieniu tematu jest w stanie zauważyć pewną odmienność u zwierzęcia.
Ta odmienność polegała głównie na innym obrysie głowy, szczególnie szczęki.
“Ryba wyglądała jakby rzut kością w genetyce się nie udał”
Każdy z nas wie, że u ludzi czasami rodzą się dzieci z wadami genetycznymi. Niewielu z nas wie, że na samym początku ciąży ogromna ilość zarodków ma wady genetyczne. Natura w większości sobie z tym radzi.
Ryby a także każdy inny zwierzak może mieć wady genetyczne. Wady genetyczne mogą być przyczyną problemów zdrowotnych. Ryba jest osłabiona a przez to podatna na różne choroby.
W przypadku mojej ryby zdiagnozowałem posocznicę (naszukałem się w Google). Nie jestem ekspertem ale przejrzałem naprawdę dużo materiałów o chorobach ryb i powiem Wam, że słowo pisane w tym przypadku jest o wiele gorsze niż obejrzenie jednego dobrego filmu. Wiele chorób ma podobną część objawów i ciężki na podstawie jednej czy dwóch przesłanek cokolwiek ustalić. Dlatego ważne jest baczne obserwowanie i zebranie szerokiego wywiadu medycznego (zabrzmiało jakby to lekarz pisał). Im więcej wiemy tym lepiej określimy przyczynę a wtedy jest szansa na skuteczną reakcję.
Napiszę artykuł o posocznicy i tam też wstawię ciekawy filmik. Ten filmik mnie ostatecznie przekonał do wstępnie postawionej diagnozy przeze mnie. Niestety jednocześnie były to smutne wieści gdyż na tym etapie co była moja ryba, choroba byłą nieuleczalna.
Co zrobić z umierającą rybą?
To kolejny dział wiedzy jakiej nie posiadałem a musiałem ją zdobyć. Dogłębnie przeanalizowałem możliwe opcje i wybrałem metodę (tu zapraszam do wpisu “Jak zabić chorą rybę akwariową? Wybór najlepszej metody“). Rybie pozwoliłem jeszcze ile mogłem żyć w tym zbiorniku.
Posocznica nie jest zaraźliwa dla innych, zdrowych, nie osłabionych ryb a raczej powinienem napisać, że zdrowe, silne ryby po prostu będą nosicielami bakterii. Ale u tych ryb nigdy nie rozwinie się posocznica. Zresztą tak jak napisałem – o posocznicy napiszę oddzielny wpis bo to temat o wiele szerszy niż to co bardzo skrótowo napisałem tutaj.
Gdy przyszedł dzień, w którym miałem uśmiercić rybkę przy łapaniu wydawała się żwawa ale okazało się, że to był tylko ostatni skok energii. Ryba była wyczerpana po przepłynięciu raptem kilkudziesięciu centymetrów (co też samo w sobie jest objawem i potwierdzeniem bardzo złego stanu zdrowia ryby).
Jestem dorosłym facetem. Wiele w życiu przeszedłem ale kurczę – serducho mnie zabolało. W ogóle to byłem markotny od kiedy już się upewniłem, że ryba jest chora i to nieuleczalnie. Mam coś takiego, że jak biorę pod swoje skrzydła żywe stworzenie to już na całego się związuję. Inaczej jak mam tylko się udzielić w pomocy (np. dla fundacji zajmującej się bezdomnymi kotami). Wtedy przeróżne rzeczy kompletnie nie robią na mnie wrażenia. Ale wiecie. Mój dom. Mój inwentarz. Trochę to brzmi może “męsko po dawnemu” ale cóż. Nie wstydzę się tego.
W sklepie sprzedali chorą rybę!
Na początku byłem oburzony i rozgoryczony i miałem pretensję do sklepu. Tylko do sklepu. Po jakimś czasie przemyślałem sprawę i dochodzę do wniosku, że sklep i ja jesteśmy winni w tym samym stopniu.
W czym można winić sklep? Że sprzedał chorą rybę. Ryba odstająca wyglądem i zachowaniem nie powinna być sprzedawana. Powinna być w kwarantannie. Większość z nas akwarystów ma tylko 1 zbiornik i nie mamy możliwości przeprowadzenia kwarantanny u siebie. Sklep natomiast ma i bardziej doświadczonych pracowników i miejsce (przynajmniej ten w którym zakupiłem te fantomy czarne).
Za co nie można winić sklepu? Że klient chce kupić różne ryby z których część musi mieć 30 stopni wody a część musi mieć 20 stopni wody a sklep sprzeda i wciśnie jeszcze więcej. To naszym jest obowiązkiem zgłębić temat i wiedzieć co chcemy kupić bo to my wiemy dokładnie co mamy w domu (ile i jakich zbiorników).
Fajnie oczywiście słucha się opowieści o świadomości sklepów w Niemczech ale cóż. W Polsce jest inaczej. Nie mówię, że gorzej bo to po prostu jest inny nacisk na świadomość klienta. Akwarysta w Polsce musi mieć większą wiedze. Problem jest tylko jeden (i to duży). Zdobywamy wiedzę czasami “po trupach” ryb. Tak nie powinno być. Dlatego zachęcam do jeszcze większego zdobywania wiedzy by być bardziej świadomym. Wtedy możemy uniknąć przykrości.
Za co winię siebie (a także powinien winić siebie każdy kupujący ryby akwariowe)? Że w sklepie sam nie przyjrzałem się dokładnie rybom. Przed zakupem. Rybom pływającym w zbiorniku (bo w woreczku to nic nie zobaczymy no chyba, że ryba jest w rozkładzie). Tam widać pewne rzeczy lepiej.
Na szczęście (w tym nieszczęściu) stawka była mała. Jedna chora ryba. Choroba nie przeniosła się na inne. Straty finansowe niezauważalne. Za to moralniaka mam do teraz. W sklepie sprzedali chorą rybę i to nie sklep a ja musiałem chorą rybę zabić.
I do teraz mam urazę do sklepu. Za to, że sklep sprzedał mi chorą rybę. Za to, że pracownicy, z którymi rozmawiałem wydawali się być pasjonatami a na końcu nie zaopiekowali się odpowiednio swoim inwentarzem. Jak sobie pomyślę o zbiornikach z drogim, odchowanym inwentarzem, że tam można by było przywlec śmiertelną chorobę…
Z drugiej strony kij z finansami. Szkoda życia ryb. Po prostu.
Co mnie nauczyła ta sytuacja?
Cóż, choroba ryby i jej uśmiercenie już na wstępie mojej przygody akwarystycznej było bolesne ale dochodzę do wniosku, że jak nie teraz to nigdy. Z każdym kolejnym dniem gdy mój zbiornik osiąga docelowy wygląd, z każdym kolejnym dniem gdy moja obsada rośnie wzdłuż i wszerz, z każdym kolejnym dniem radości jaką czerpię z patrzenia na moją obsadę akwarium moment choroby w zbiorniku byłby o wiele gorszy. Bardziej bolesny pod wieloma względami. Sklep sprzedał mi chorą rybę ale też za darmo dostałem naprawdę dużą dawkę wiedzy czyli:
- Nie kupuję ryb z małego zbiornika w którym pływa ich kilkadziesiąt lub ponad 100 ryb – nie zobaczę czy są wśród nich chore okazy. Muszę mieć możliwość łatwej obserwacji każdej ryby.
- Nie kupuję ryb z zbiorników na samym dole. Takich leżących na podłodze. Nic nie widać. No chyba, że pływają tam 3 ryby. Warto pamiętać, że pracownicy w sklepie kątem oka mogą sprawdzać zbiorniki ale do tej pory nie widziałem pracownika schylającego się tylko dla sprawdzenia aż do podłogi by zobaczyć najniższe akwarium i stan zdrowia ryb.
- Nie kupuję ryb ze zbiorników do których muszę wspiąć się po drabinie. Taka sama zasada jak z akwariami leżącymi na podłodze. Jak juz się zdecyduję to ryb musi być mało i obserwuję dłużej. Bo większe ryzyko.
- Nie kupuję już zostawiając swobodę pracownikowi w wyławianiu ryb. Przynajmniej staram się uczestniczyć przy tym momencie i często wskazuję konkretne okazy.
- Jestem ciągle na początku drogi w tej domowej akwarystyce a już mam listę sklepów, których unikam. Głównie chodzi o podejście pracowników do klienta i do ryb. Lista gdzie mogę zrobić zakupy jest krótka. Za krótka.
- Nauczyłem się wiele o chorobach ryb.
- Baczniej oglądam swój zbiornik. Szczególnie zwracam uwagę na zachowanie ryb. Jeżeli nietypowe to dłużej badam temat. Na szczęście w moim zbiorniku te przebłyski dziwniejszego zachowania są krótkotrwałe. Wszystkie ryby prawidłowo wyglądające, pobierające pokarm, zachowujące się. Pełnie oświetlenie lub minimalne – ryby mogą się inaczej zachowywać bo dla niektórych dane natężenie światła może być prawidłowe do pełnej aktywności. Dlatego warto obserwować w dwóch trybach światła. Pełnym i przygaszonym (nie od razu po wyłączeniu światła tylko jakiś czas po wyłączeniu lub przygaszeniu światła).
No i na koniec. Kiedyś śmiałem się z mojego wujka, że buduje już 9 dom i narzekał, że w poprzednich 8 coś mu nie pasowało. Wiecie co? Drugi zbiornik założę inaczej. Popełnię mniej błędów niż przy pierwszym (to kolejna barwna opowieść na kiedy indziej).
Czy da się uniknąć kupna chorej ryby w sklepie akwarystycznym? Da się. Prawie wszystko jest w Waszych rękach. Życzę Wam zdrowych zbiorników (i byście nie musieli krzyczeć “W sklepie sprzedali chorą rybę!”).