Wysoki poziom azotanów i azotynów. Chyba wiem dlaczego w tym przypadku. Jest wiele możliwości podskoczenia tych parametrów i czasami naprawdę ciężko znaleźć przyczynę. W przypadku mojego akwarium a nawet uściślając ten konkretny skok poziomu azotanów i azotynów ma swoje przyczyny, które chyba odkryłem w pełni.
Przeglądanie filtra
Nie słuchajcie tych zapewnień akwarystów, że przez rok lub dłużej nie przeglądali tego czy innego filtra i wszystko śmiga. Bo to jest prawdziwa informacja ale nie pełna a więc bardzo wprowadzająca Was w błąd co może mieć poważne konsekwencje.
Nie dowiecie się, że przy okazji ten konkretny akwarysta podmienia często wodę, codziennie siateczką wyłapuje minimalne fragmenty roślin pływających na powierzchni, walczy 3x dziennie z biofilmem, stosuje często watę akwarystyczną do wstępnej filtracji z brudów, odmula z zegarkiem w ręku każdego dnia, każdy liść z dziwną plamką jest usuwany i nie ma szans by nawet zaczął porządnie się rozkładać itp itd. A nawet nie doszliśmy do urządzenia akwarium, kamieni, drewna, przepływu wody, roślin, ryb i innych zwierząt. A bakterie? Eh.. temat rzeka.
O co mi chodzi? Im więcej sam sprzątasz w akwarium tym mniej filtr musi pracować. Im lepiej masz poukładany przepływ wody w akwarium tym większa, pełna cyrkulacja i tym więcej filtr wyłapuje. I tak dalej. Podsumowując – wszystko ma wpływ na skrócenie czy wydłużenie czasów przeglądów filtra. Typ i wielkość filtra przecież też.
Dlatego sam musisz się nauczyć ile Twój filtr wytrzyma.
W moim przypadku filtr się zapycha bo utrzymuję akwarium w bardziej naturalny sposób. Ziemia ogrodowa wyszła na powierzchnię podłoża? Ok. Super. Nic z tym nie robię. Gniją mi listki roślin? Ok. Niech się rozłożą w naturalny sposób. Przez to mój filtr wymaga częstszych przeglądów.
I od razu Wam powiem, że mimo tak prowadzonego zbiornika parametry wody miałem świetne. Wszystko śmigało w oczach dosłownie. No ale. Ten sposób jednak pozostawia małe pole manewru.
Składniki katastrofy
No i przedwczoraj zauważyłem, że przestał działać. Z jednej strony super, że wychwyciłem problem ale okoliczności były marne. Usiłowałem zasnąć bo następnego dnia szedłem do pracy na 12 godzin i nie mogłem Wstałem w nocy i poszedłem zapalić fajka przy akwarium. No i patrzę i nasłuchuję. Zero. Zero bąbelków. Zero chlupotania wody. W filtrze mam dorzucone napowietrzanie. Pewnie gdyby nie to, to bym nie zwrócił uwagi, że coś jest nie tak. Byłem po prostu zaspany.
No więc filtr stoi. Jutro cały dzień w robocie. Potrzebny szybki serwis. Cóż. Mokre łapska. Konserwacja to kilka minut ale wiadomo: trochę syfu w wodę poszło. Zaspanie i taka lekka panika oraz świadomość, że dawno powinienem spać i, że będę wykończony w pracy przez te 12 godzin spowodowały, że zrobiłem zwykłego amatorskiego babola. Radośnie zaniosłem filtr pod kran. Wydawało mi się, że jak tylko opłuczę to zminimalizuję szkody.
A, że serwis na szybko to dolałem bakterii na koniec do wody bo wiedziałem, że ubiłem pewnie z połowę filtracji biologicznej.
I to samo w sobie nie było problemem. Po prostu niefortunny zbieg okoliczności.
Nawożenie do wody
Prowadzę totalnie w sposób amatorsko LT. Słaba bimbrownia, trochę nawozów. Ot by się to ruszyło. Dzień przed zapychaniem filtra dolałem carbo (wspomaganie słabej bimbrowni) oraz nawozy. Ot. Zwykła czynność. I znów. Niefortunny zbieg w czasie.
Cały dzień wyłączone światło w akwarium
Generalnie staram się wcześniej wstać. Odpalić światło i jak już ryby się rozbudzą trochę je nakarmić. Wyjeżdżam do pracy i zostawiam na ten czas akwarium z odpalonymi ledami. Wracam. Karmię i za jakiś czas gaszę. Zwykły cykl.
Tym razem ze względu na zarwaną noc wstałem tak późno, że w sumie prawie się do roboty spóźniłem. Poranne karmienie ryb i włączenie światła? Zapomnij.
Żonie powiedziałem tylko by trochę sypnęła karmy. Zapomniałem o świetle. Eh.
No więc umordowałem się w pracy cały dzień. Wracam wczoraj. Odpalam światło. Ryby mało co szyby nie wygryzły w akwarium. Głodne. Żywe i żwawe. Woda klarowna. Byłem zadowolony (w głowie miałem wymianę filtra w nocy). Rośliny liście złożone. Jak to w nocy (w pokoju, w którym mam ryby, mam ciągle półmrok – zasłonięte żaluzje. Więc dla akwarium słońce wstaje jak odpalam ledy). Ale co tam. Wyglądało to wszystko ok.
Wyłączone światło cały dzień w akwarium. Zwykła sprawa. Niestety zbiegło się to w nieodpowiednim momencie.
Sam dorzuciłem kawał kamyczka
Nie wypytałem ile dokładnie żona dała karmy. Po prostu zanotowałem sam fakt, że karmiła. Błąd. No i zapewne przekarmiłem (większa dawka dobowa wyszła). A następnego dnia…
Wysoki poziom azotanów i azotynów – parametry wody szaleją
No i przed chwilką zrobiłem testy wody (JBL). W sumie nie wiem dlaczego. Przeczucie? Zrobiłem je 2x. Parametry wody szaleją.
Azotyny i azotany w stopniu alarmowym. No i sobie teraz w głowie to poukładałem.
- dzień 1 – nawozy do wody
- dzień 2 – serwis filtra i ubite bakterie a nowe to w sumie nie wiem czy się przyjęły a jak już to za mało czasu minęło
- dzień 3 (i noc z drugiego) – wyłączone światło czyli rośliny nic nie przerabiają + za dużo karmy
- dzień 4 – mam alarmowe wskaźniki
Cóż. Dzisiaj znów do pracy ale na noc. Zrobiłem delikatną podmianę. 10%. NO2 spadło o połowę. NO3 nie ruszyło się.
Popatrzę około południa czy nie spada i jeżeli spada to w jakim tempie. Jak będzie słabo to cóż – znów wymiana wody. Tak z 20%. Oczywiście dzisiaj w akwarium głodówka. Zero zaległej karmy. Zero kupek.
Dodatkowo postanowiłem wywalić każde jajeczko Ampularii. Te z podłoża już oderwane i te z pokrywy. Na rozmnażanie przyjdzie jeszcze czas. Wyczyściłem dokładnie taflę wody. Nie mam co odmulać bo na (i w – bo nadal mam widoczne szczeliny w żwirku) moim podłożu naprawdę nic nie ma. Zero glonów. Zero okrzemek. Korzeń tak wylizany, że boję się, że mi niedługo zniknie. Naprawdę porządnie wyczyszczone mam akwarium przez moją ekipę sprzątająca. Kupę zobaczyłem jedną. Na listku rośliny. Nic innego nie widzę.
Jutro testy ponowne i znów wymiana (nie mam wątpliwości).
Kurcze. Utrzymanie balansu to nie jest prosta sprawa.
Ps: to nie jest tak, że jak wskoczy poziomo NO2 czy NO3 na alarmowy poziom (czerwony, śmiertelny) to ryby od razu padają. Nie. Po prostu trzeba to szybko zbić. Niemniej jakiś wpływ na zdrowie zwierząt to ma. Im dłużej tym gorzej. Liczy się reakcja. Dlatego warto ciągle doglądać akwarium.
Ps2: mam ślimaki, które są ekstremalnie wrażliwe. No i żyją, mają się dobrze. Otoski też śmigają. Jak zbiję parametry i za tydzień stan obsady się utrzyma to odetchnę.
Ps3: zbiornik już dawno wyszedł z okresu dojrzewania. Balans (cykl azotowy) długo utrzymywał mi się w normie.
Ps4: Pamiętam kiedyś takie ekstremum ale przyczyny były trochę inne. Główne przyczyny były dwie: niedojrzałość zbiornika + moja amatorszczyzna. Wymieniłem 60% wody, ubiłem kiełkujący cykl i dowaliłem nawozów. Niemniej w ciągu dnia parametry się ustabilizowały (duża ilość roślin + wtedy pamiętam wrzuciłem bakterie “premium”). Obecna sytuacja mnie niepokoi bo wynika z moich przemyśleń, że to tak łatwo nie zejdzie.
Przez moment myślałem, że wsadzone roślinki z ostatniego zakupu, które były w tej cholernej włókninie co nie mogłem ściągnąć całej (może tam był dodatkowy nawóz) ale przeglądam historyczne wyniki badań i nie. To nie to.
Zapisywanie swoich badań oraz czynności w dzienniczku to bardzo przydatna czynność. Polecam. Dużo łatwiej ułożyć sobie te klocuszki i łatwiej zbliżyć się do rozwiązania zagadki.
Update 1: przed pracą podmieniłem kolejne 10% a testy wykazały, że NO2 i NO3 spadły. NO3 do poziomu prawie akceptowalnego (prawie górna granica normy). NO2 jeszcze grozi paluszkiem ale nie tak strasznie. Chyba już nie będę grzebał dzisiaj. Zostawię sobie tą przyjemność na jutro. Dolałem tylko kolejną porcję bakterii (bo pierwsza porcja pewnie wybita przez parametry).
Ah. Bym zapomniał. Carbo schowałem do szafki. Głęboko. Może za tydzień wrócę do niego. Teraz liczy się każda bakteria więc Carbo w tej sytuacji to podkładanie dodatkowego ognia do płonącego lasu (Carbo w płynie może wybić bakterie). Więc schowałem, żeby przypadkiem nie użyć. Bo jak znów wstanę w nocy to, będąc nieprzytomnym, mogę coś nabroić….
Kolejny dzień walki – blisko zwycięstwa?
Wróciłem z pracy. Zdycham więc tylko na szybko testy. Poziom się utrzymał. Co to oznacza? Nie mam nic wyrzucającego ilości do wody (bardzo ważna informacja!) ale też nie mam nic przerabiającego (no i przyczyna problemu jest teraz oczywista). Można by powiedzieć, że “świetny” balans tylko parametry podłe.
“Cholerny filtr wewnętrzny z gąbką”
Jutro odpalam drugiego. Kubeł. Potężny. To będzie jak przesiadka z malucha w najnowocześniejszy ciągnik siodłowy z super nowoczesną naczepą. Bardzo dużą naczepą. Pełen zestaw mediów filtracyjnych (węgiel, ceramik, zeolit) już czeka w gotowości. Gąbki oczywiście też są. Mnóstwo. No mam nadzieję, że już nie będę miał takich przebojów. No a dzisiaj jak wstanę to co najmniej jedna podmianka 10%.
Aha. Wszystko żyje i patrzy z wyrzutem za wczorajsze przegłodowanie. Dzisiaj żarcie ale mało. Trudno.
Rośliny mają kolejne małe przyrosty. Dobry znak.
No i leje bakterie. Niestety nie mam tych premium (od początku problemu miałem tylko “tani zestaw”). Szkoda. Pamiętam, że jak miałem trudne początki z tym zbiornikiem to jedna ampuła “premium” i latało to już pod koniec tego samego dnia. No i jutro dojeżdża porządny, nowy zestaw kropelkowy.
Myśl taka mnie nachodzi – jak sobie przypomnę moją inwestycję początkową w ten zbiornik a obecny stan to…
Muszę kupić tamte bakterie. Były świetne. W ampułkach. A nie takie w baniaczkach czy butelkach. Zapomniałem jak się producent nazywa ale na szczęście wiem gdzie kupiłem.
Wysoki poziom azotanów – Pierwsze dobre informacje
Wstałem. Miałem robić podmiankę ale zrobiłem test. NO2 ni ma. Czyli ostatnia, poranna dolewka bakterii pomogła. NO3 lekko podskoczyło no ale to jest bardzo logiczne. Nie robię grama podmianki jednak. Zobaczę jutro. Muszę określić stopień spadku i wtedy reagować. Jak będzie spadało w znośnym tempie to podmianka dopiero za jakiś czas. Chyba, że za wolno. Jednak martwię się o ryby i pozostałą obsadę. Pozostałe parametry – “cacy”.
Wstępny wniosek: jak ma się kijowe parametry to trzeba lać bakterie i obserwować. Lać zdecydowanie więcej niż producent pisze. To musi się przebić. Im gorsze parametry tym mniej bakterii przeżywa. Więc więcej lania. Aż dobijemy do cyklu. Trudno. No i trzeba jakieś zapasy mieć. Im lepsze bakterie tym szybszy powrót do balansu. Kto powiedział, że testy się nie przydają? Kto powiedział, że nie trzeba grzebać w filtrze?
Co do filtra to już wiem, że jakbym siedział na gąbkowym, wewnętrznym to bym zaplanował sobie serwis akwarium tak: regularny (czyli ja decyduję kiedy) serwis filtra, dolewam bakterie. Kilka dni odczekam. Dopiero nawozy. Kilka dni odczekał. I dopiero Carbo na przemian z nawozami. Tak by zminimalizować ryzyko. Aczkolwiek ja swoją przygodę z Carbo kończę. Zużyję ostatni baniaczek i więcej w to nie inwestuję. Lepiej czysty CO2. Bezpieczniejszy.
Nosz $@$@!!
Filtr wewnętrzny znów zapchany. Tego dnia też podłączyłem kubełek ale na pusto (tylko połowa gąbek). Miał pochodzić dzisiaj (chciałem zobaczyć czy wszystko jest ok) a jutro miałem na spokojnie wrzucić media. No i znów plany w zmianie.
Kubeł odpalony na full wypas.
Filtr wewnętrzny wyciągnięty i serwis. Pokrywa gąbki i korpus z wirnikiem – pełna kranówa. Dokładnie. Filtr w wodzie z akwarium ale cisnąłem mocno. Miało to w pełni oczyścić pory gąbek.
Bakterii dolałem z dwóch baniaków i to nie pieszcząc się. Krople testowe JBL super (działanie) i dupa (wyniki).
Zostanie mi robienie otworów w pokrywie bo wpływ i wypływ z dużego kubła to naprawdę duże oprzyrządowanie. Z nostalgią wspominam tydzień wcześniejszy. Tylko podziwiałem życie podwodne. Eh..